26 kwietnia 2013

pierwsza w nocy.
jest ciężej niż się spodziewałam. nie wiem nawet do końca co mam myśleć na temat ostatnich zdarzeń. nie wiem w jaki sposób się do nich odnieść.
wiem jedno.
nie jest przyjaźnie, przyjemnie czy dobrze.
przestałam się starać. przestałam się przepracowywać. 
zachodzą nieodwracalne zmiany i nic z tym nie mogę zrobić.
muszę przeczekać z nadzieją na lepsze jutro.

a co do jutra to trenujemy.
pojeździmy, poskaczemy, może zwiedzimy coś w terenie.
oby tylko nie padało po południu.
chciałabym pojechać na porządny teren. taki z wiatrem we włosach i galopem po polach.
szkoda, że pewnie nie będzie okazji.

ostatnio coraz częściej dochodzę do wniosku, że chciałabym mieć swojego konia.
ale nie młodego tylko tak koło dziesięciu, maksymalnie trzynastu lat.
to by było dużo bardziej opłacalne niż źrebak czy trzylatek. 
nic nie uszczęśliwiłoby mnie bardziej niż niezależność.
myślę, że po wakacjach będzie czas, by o tym pomyśleć.
jeśli nie Pokusa to jakiś inny folblut i byłoby w porządku.
ognisty charakter, sprężyste chody, waleczne usposobienie.
nie chcę idealnego konia. chcę takiego, który będzie stanowił dla mnie wyzwanie.
jeśli zdarzy się szansa uniezależnienia się to z pewnością z niej skorzystam.
czas na wahanie już minął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga