24 kwietnia 2013

już prawie trzecia.
leże w łóżku, bo ból nie pozwala mi siedzieć.
jestem tak niemożebnie przemęczona, że nie mam siły na sen. leżę tu pusta i z każdym dniem mam coraz większe wątpliwości odnośnie tego czy jest lepiej. owszem, bywało gorzej, ale to wcale nie oznacza, że teraz jest lepiej. z dnia na dzień zdaje się kończyć moja energia.
nie zamierzalam tak wcześnie się poddawać jednakże nie wiem na jak długo jeszcze starczy mi siły.
to takie desperackie i słabe z mojej strony. te wszystkie myśli, ta frustracja i gorycz wymykajace mi się spod kontroli.
dziś mogę zupełnie szczerze powiedzieć, że jest mi paskudnie. nie wiem czemu, ale tak po prostu jest. nie czuję się potrzebna, nie czuję się zdatna do czegokolwiek. właściwie to nie czuję się wcale.
jestem zupełnie obca dla samej siebie. przerażające.
mam nadzieję, że wschód słońca rozjasni i ociepli chociaż troszkę moje myśli.
nie rozumiem tylko skąd ten zawód, panienko, przecież nigdy nie było łatwo. jak mogłaś pomysleć, że tym razem będzie inaczej? jesteś nikim i tak już pozostanie. biednemu zawsze wiatr w oczy.
koniec użalania się. lepiej w nadziei oczekiwać poranka.
będzie dobrze. musi być.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga