13 lutego 2013




tak troszkę się sypie i nie umiem już planować, nie umiem też pisać.
boje się siebie, boje się jutra.
boje się, że jest godzina czwarta nad ranem, a sen już od godziny puka do drzwi.
boje się, że zacznę spać nocami, a dni znów będą zbyt puste i długie.
boje się, mojego strachu.
kule się w sobie i troszkę zamykam.
na szept, na łzy, na żal ; na siebie samą.
bo w końcu z tego jestem, cała ja
utkana z goryczy, nadgryziona przez smutek, przeżuta przez czas.
stoję i z tego miejsca macham wam zmarzniętą dłonią
patrzę w waszą stronę mętnym wzrokiem wariata i widzę trochę więcej niż powinnam
patrzę w wasze oczy o zmęczonym kolorze i tonę w melancholii
niknę w wypaleniu, roztargnieniu i zrezygnowaniu
bije się z myślami chcąc odwrócić wzrok
nie chcę patrzeć na zło
opuszczam dłoń i przygryzam siniejące wargi
to nie jest tak, że ja się poddałam
to nie tak, że bałam się bólu
nie bałam się cierpienia
nie bałam się goryczy
nie bałam się
was


nie chciałam patrzeć w wasze oczy, ponieważ w nich mogłam ujrzeć odbicie moich własnych


a wtedy nie byłoby już odwrotu
i nie byłoby co zbierać z chodnika
kiedy posypałabym się na dobre
z dachu wieżowca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga