9 lipca 2013

dziwne dni, szalone dni, nieprzespane noce i nieustający ból głowy.



naskakujemy się, jeździmy drążki, idzie nam coraz lepiej.
jestem dumna z nas obu, w czerwcu zrobiłyśmy tak wielki krok (a może raczej skok?) na przód, że nadal ciężko mi w to uwierzyć.
nie-skaczący koń zrobił się całkiem-dobrze-skaczącym koniem.
pompujący-jeździec zrobił się prawie-przykładnie-siedzącym jeźdźcem.
coraz bardziej marzy mi się by wydzierżawić tą cwaną bestię. chociaż na miesiąc.
muszę się wreszcie zebrać na odwagę i złożyć właścicielce Pokusy propozycje.
najwyżej się nie zgodzi, jej strata.
gdyby Pokusa była tylko trochę młodsza to z chęcią bym ją kupiła.
kochany, całkiem ufny konik.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz