21 stycznia 2013


i znów umieramy, a mieliśmy już nie. 
mieliśmy nie myśleć już więcej o śmierci, ani o ostrzach, ani o oknach, ani o torach kolejowych. o żadnych linach, ni listach; tabletkach na łzy. miało już być dobrze, miało nie wiać w oczy nam. ale my znowu to robimy. znów sypiemy się i nie możemy się poskładać na nowo. mieliśmy już plan, powinniśmy go mieć. 
a my znów umieramy,
bolejemy na nowo, na nowo otwieramy stare rany. zacierają nam się granice między snem, a rzeczywistością. to znowu się dzieje; uciekają myśli, rozbiegają się na boki spłoszone, jak dzikie konie, gdy tylko próbujemy je kiełznać. 
znów myślimy tylko o tym cholernym żelastwie bratającym się z nasza skórą, mieszającym się z krwią.
znowu chcemy uciec, jak najdalej od wszystkich. jak najdalej od siebie. najlepiej zniknąć.
to dzieje się znowu, choć miało nie wracać. pęka nam głowa, bo serce nie może; dawno już popękane tylko cicho przytakuje. wszyscy wiedzieliśmy, że tak będzie. wszyscy wiedzieliśmy, ze stanie się to znowu. że nie łatwo jest pozbyć się tego. że nie da się. że nie na zawsze. 
a i tak łudziliśmy się, wszyscy, że będzie dobrze, że każdego ranka przestanie nas budzić myśl o śmierci. że przestanie ona koić. że przestanie być schronieniem.
kłamaliśmy sami sobie, że duszę da się wyleczyć. od tak po prostu. odesłać ciemność i ból daleko stąd. że to niby zadziała. że pustka zniknie. że nie będzie już bólu. że nie będzie łez. że będziemy mogli tak po prostu wstać i wyjść z otchłani przeszłości.
i choć nikt nie śmiał powiedzieć tego na głos to wszyscy wiedzieliśmy od początku, że jesteśmy wygnici od środka. że nie da się tego naprawić. że można to ukryć za uśmiechem, że można to zatuszować terapią, psychiatrą, lekami. że chociaż uda nam się naprawić szklaną skorupę serca to, przez pusty środek, dalej będzie ona krucha i podatna na każde uderzenie, każdy cios i atak. 
kłamaliśmy tak pięknie, chcieliśmy wierzyć w te kłamstwa. nie chcieliśmy więcej patrzeć na zło.
ale to zło jest w nas. ciemność pochłonęła nasze dusze i ciemnością staliśmy się sami. nie chcemy tego wiedzieć, nie chcemy się bać, nie chcemy cierpieć. nie chcemy. nie.
my, dzieci o pustych sercach ze szkła, zasypiamy z nadzieją.


nadzieją, że nie nadejdzie jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz