save me some sugar
jestem konkretnie zajebana.
zespół nam się chyba rozpada, ale zaczynamy nowy.
tym razem nie metal tylko rock psychodeliczny, trochę bardziej przystępne brzmienie dla wokalistki.
jakby pierwszy przetrwał to spokojnie ogarnę dwa wokale, ale śmiesznie będzie.
życie jest zabawne, przepiłam całe pieniądze, a jeszcze piętnaście dni do następnych.
muszę zacząć pisać prace semestralne, a nie zrobiłam jeszcze nic.
chodzę taka rozjebana, śmieje się sama z siebie.
mój chłopak dostał wpierdol i jest cały posiniaczony, aż mi go żal.
co więcej...
chyba autentycznie się zakochuje.
jeśli miłością można nazwać to, gdy budzisz się obok drugiej osoby, która śpi z otwartymi ustami i poczochranymi włosami i myślisz sobie, że to najbardziej uroczy widok w twoim życiu to jestem już niesamowicie zakochana.
troszkę bardzo boję się przyszłości.
może nawet bardziej niż troszkę, dużo bardziej niż bardzo.
nie wyobrażam sobie, że mogę zostać sama.
byłabym wtedy zupełnie pusta, to przerażające.
póki co muszę cieszyć się tym co jest, nie uronić ani chwili.
mam mało siły, muszę ruszyć się do stajni, bo nigdy nie wyjdę.
tak mało już ze mnie zostało.
szkoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz